Gdybym miała kolejne dziecko, niewyobrażałabym sobie nie posiadać kilku rzeczy, które bardzo ułatwiają codzienne życie mamy z niemowlakiem.
Oto one:
1. Wkładka do wanienki
Mój hit numer jeden. Pierwsze trzy mycia mojej córeczki wykonała za mnie siostra, metodą, że tak nazwę tradycyjną tzn. podkładała pieluszkę na spód wanienki a Małą podtrzymywała jedną ręką, drugą ją myła. Ile bezpieczniej jest położyć dziecko w takiej wkładce i umyć! Masz wolne dwie ręce i dokładnie widzisz swoje dziecko. Nie wyobrażam sobie mycia dziecka jedną ręką, bałabym się, że mi się wyślizgnie. Moja córka ma teraz jedenaście miesięcy, więc powoli rezygnujemy z wkładki, bo maksymalną wagę (10 kg) już przekroczyła i jest do niej za duża. Zresztą Mała jest teraz bardzo ruchliwa i długo nie wytrzyma usadzona w jednym miejscu. Wkładka przydaje się jeszcze dla ułatwienia mycia główki.
Jeśli chodzi o początki kąpania dziecka według mnie must have.
2. Śliniaczek
silikonowy
My mamy z babyono - Super wygląd, kolor i kształt, moja córka od
razu się w nim zakochała, nie dlatego, że lubi go nosić na szyi, ale dlatego, że stał się on jej najlepszą zabawką. Naprawdę nie
wiem, co moja Juśka w nim widzi, ale godzinami potrafi się nim bawić wyginając silikonowe sznurki do zapinania.
Żadne inne zabawki, nie potrafią
zainteresować jej na tak długo jak śliniak. Śliniaczek jest bardzo łatwy do utrzymania w czystości,
wystarczy przetrzeć chusteczką, albo umyć z dodatkiem płynu i przepłukać. Ponoć
można myć go też w zmywarce, ja nie próbowałam. Służy nam już ponad pół roku i jeszcze nic a nic się nie zużył. Myślę, że taki
śliniak to oszczędność w stosunku do tradycyjnych śliniaków z materiału,
których trzeba posiadać kilka, bo jedzenie przysycha i trzeba je często prać, a nawet wyprane, posiadają jakieś plamy, przez co
wyglądają nieestetycznie.
3. Podkłady jednorazowe do przewijania
Nie
wyobrażam sobie przewijania bez nich. Niemowlak często sika, więc zostawienie go bez podkładu na pościeli, kończyłoby się codzienną zmianą pościeli. Czasami nawet kilkukrotną... Moja córka kochała leżeć z gołą pupką, niestety teraz, gdy zaczęła raczkować utrzymanie jej na podkładzie graniczy z cudem, ale nadal je podkładam, tak na wszelki wypadek.
Sprawdziłyśmy też podkład wielorazowego użytku, u nas nie zdał egzaminu, siku spływało pod plecki córeczki, więc jeszcze musiałam ją przebierać. Nie polecam podkładów wielorazowych.
4. Nosidełko
Rzecz konieczna, dla bezpiecznych przejazdów dziecka, tego nie trzeba rozwijać... Ale u nas wykorzystywane było też do spacerków z naszą córką. Kiedy
Justynka miała 3 miesiące, w stelażu zamiast gondoli umieściliśmy nosidełko.
Mała z nosidełka mogła rozglądać się na boki i wszystko obserwować, w gondoli
była ograniczona i bardzo ją to denerwowało. Od piątego miesiąca,
jako, że córka jeszcze stabilnie nie siedziała, zaczęłam ją karmić w nosidełku,
także służyło nam nawet za krzesełko do karmienia.
5. Krzesełko
do karmienia
Kiedy dziecko już stabilnie siedzi, można umieścić je do karmienia w krzesełku. Mama może wygodnie usiąść naprzeciw, pociechy, postawić miseczkę na blacie i karmić
swoją pociechę, znajdzie się też miejsce dla położenia kilku małych zabawek dla
zainteresowania dziecka. Wynalazek jak najbardziej potrzebny! Radzę tylko ograniczyć kładzenie tam zabawek, rozpraszają niemowlaka.
A TO RZECZY BEZ KTÓRYCH WEDŁUG MNIE MOŻNA SIĘ OBYĆ:
1. Leżaczek
bujaczek
Czy jest on
koniecznie potrzebny? Z mojego doświadczenia wynika, że nie. Moja córka nie
była nim zainteresowana. Ani wibracje, ani muzyka nie robiły na niej wrażenia. Na szczęscie pożyczyłam bujaczek od siostry,więc nie inwestowałam w jego zakup. Jeśli będę miała drugie dziecko na pewno go nie zakupię. Jego miejsce spokojnie może zająć nosidełko
umieszczone w stelażu, a na rączce do noszenia przywiesić można wstążeczki z
grzechotkami. Ja tak robiłam...
Jeśli kogoś nie stać na zakup leżaczka, można się bez niego obyć.
2. Zabawki grające, świecące itp.
Zabawki interaktywne są bardzo dobre i potrzebne, ale kupujmy je z umiarem, to typ zabawek, które podobają
się rodzicom, na dzieciach niekoniecznie robią, wrażenie, a jednak
kosztują. Moją córkę najbardziej interesują korki od butelek, baloniki, książeczki, opakowania i inne przedmioty o ciekawej fakturze, które może dotknąć i przekładać z ręki do ręki. Światełka i muzyka nie robią na niej takiego wrażenia.
Wszystko co opisałaś jest bardzo przydatne a wręcz niezbędne. A z bujaczka i zabawek faktycznie można zrezygnować. Moja mała zaczęła się interesować zabawkami tak naprawdę jak skończyła pół roku. :)
OdpowiedzUsuńMoja córka tak samo :-) Wydaje mi się, że rodzice czasem chcą przedobrzyć i kupują za dużo zabawek, one się przydają, ale dopiero jak dziecko jest starsze.
OdpowiedzUsuń